Dyskusja dotycząca książki „Stroiciel” Daniela Philippe’a Masona podczas ostatniego DKK nie miała końca. Rozmawiałyśmy o tym, jak możemy się nawzajem od siebie uczyć, jak inspirujące są spotkania z odmiennymi kulturami, jak niestety, gdy w grę wchodzi polityka, takie wartości jak tradycja, sztuka i dobro ludzkie nie miały i nie mają znaczenia. Także o intrygującej nieoczywistości tej książki, zarówno gatunkowej (powieść historyczna zamienia się momentami w sensacyjną), jak i w warstwie narracyjnej z największą niespodzianką na końcu. Okazało się, że podczas czytania książka tak nas wciągnęła, że zarwałyśmy nawet noce, bo musiałyśmy ją skończyć przy pierwszym podejściu. Stroiciel przenosi do egzotycznej Birmy (ponad 100 lat wstecz) i pochłania, bo napisał ją autor, lekarz, który pracował w Azji południowo-wschodniej prowadząc badania nad malarią. Tak realistyczne opisy dzikiej przyrody działające na wszystkie zmysły czytelnika mogła stworzyć tylko osoba, która była w Birmie i ją zna.
Na koniec cytat z jednej z recenzji książki: „Urzekająca od pierwszych słów, spokojnie płynąca z nurtem Saluin piękna opowieść o miłości do muzyki, zetknięciu z oszałamiającym nieznanym i przyjaźni z obcymi, z wyraźnie pobrzmiewającymi echami Conradowskiego „Jądra ciemności”. Nic dodać nic ująć. „Stroiciela” na pewno warto przeczytać!